Nie lubię mleka, więc nikt nie powinien go pić

Lubię obserwować ludzi. Jest to czynność, z której można wynieść porządną wiedzę. Coś, co sprawi, że zaczniemy postrzegać rzeczywistość w innym świetle. Podczas jednego z polowań behawioralnych, zrozumiałam jedno: Polacy mają ewidentny problem w kwestii "słusznego wyboru". Nie widzą różnicy pomiędzy ich subiektywnym podejściem do tematu, a obiektywizmem. Widzą siebie samych i nic poza tym. Jeżeli coś mi się nie podoba, tego nie powinno w ogóle być. Bo przecież mi to przeszkadza i nie wyobrażam sobie funckcjonowania w tak nieporadnie skonstruowanym świecie. Pal licho, że jestem jedynie kroplą w oceanie istnień. Nie obchodzi mnie to, że wokół siebie mam blisko 7 miliardów ludzi, a nad ich głowami wysi widmo czegoś, co powinno być oczywiste, ale jednak ciągle się o to walczy - prawo wyboru. 

Aborcja - idealny przykład na to, jak w prosty sposób można podzielić polskie społeczeństwo. Konserwatyści jednogłośnie uznają ją za morderstwo. Liberałowie zaś robią wszystko, aby na tych morderdców nie wychodzić. Oliwy do ognia dolała akcja "Aborcja jest OK", która jednak wcale taka "OK" nie jest, skoro dzieli. Ponownie. 

Przekaz akcji jest banalnie prosty. Aborcja jest ok - nie jest czymś, za co należy bić ci brawo, ale nie jest także powodem do tego, aby powiesić cię publicznie na rynku (chociaż, coraz więcej praktyk rodem ze średniowiecza zauważam na naszym podwórku). Aborcja jest po prostu ok, przerwanie ciąży nie wyklucza cię ze społeczeństwa. Społeczeństwo podaje ci pomocną dłoń i spawia, że nie będziesz potępiać samej siebie, ilekrość powrócisz myślami do chwil zabiegu. To twój wybór, coś cię do tego zmusiło i nie widziałaś innej opcji. To zrozumiałe. Rozumiesz samą siebie, inni cię rozumieją. A przynajmniej tak to powinno wyglądać, bo z takim podejściem spotkasz niewielu ludzi. Najwidoczniej nie każdy rozumie definicję słowa WYBÓR. 

Nie MUSISZ, a jedynie MOŻESZ. To, że coś jest legalne, nie oznacza, iż jest to od razu narzucone na ciebie z góry. Możliwości to nie obowiązki. Kwestia za lub przeciw aborcji to tylko wierzchołek góry lodowej sytuacji, gdzie mamy do czynienia ze sporem o "słuszną słuszność". Karmienie piersią w miejscu publicznym, adopcja dzieci przez pary homoseksualne i tak dalej. Ktoś robi coś wbrew naszemu światopoglądowi? Oburzające. Nie podoba mi się coś i to ma tak dalej funkcjonować? Niedopuszczalne. Kobieta karmi w miejscu publicznym? Chyba jej maluch poczuł się głodny, a jej mleko jest dla niego jedynym źródłem pokarmu. Obrzyca cię to. Masz wybór. Patrz i narzekaj, masochisto albo po prostu odwróć wzrok. Jakaś para marzy o adopcji dziecka? Przeszkadza ci to, że tworzą związek jednopłciowy? Przecież i tak ten dzieciak cię nie obchodzi. Musisz po prostu dać upust swoim emocjom, wyżyć się na tych ludziach, którzy mają dobre intencje, ponieważ robią coś, co nie zgadza się z twoimi myślami. No po prostu absurd. 

Brak zrozumienia prowadzi do agesji. Coś idzie nie po naszej myśli, więc musimy się bronić, aby nie spadł na nas nieboskłon - bo ewidentnie Ziemia się wali. Każdy z nas, ja również, marzy o świecie, gdzie będzie mógł czuć się swobodnie. Pragnie, aby jego decyzje nie były wystawiane na publiczny lincz, żeby nikt go nie rozliczał z własnego sumienia. Zdaję sobie sprawę, że wielu ludzi oburza moje podejście do życia, ale nie czuję się z tego powodu źle, ponieważ mam prawo do indywidualności, wolności wyznania, światopoglądu. Jak każdy. Mówię, co mi się podoba, co mnie urzekło, ale także nie stronię od krytyki. Otwarcie przyznaję, co mnie wkurza, nie daje spokoju. Jednakże, nie chcę, aby ktoś to  coś zlikwidował, ponieważ istnieje pewnie jakaś grupa osób, która o to walczyła. Dla świętego spokoju więc omijam. Wszystkim wychodzi to na plus. 

Jak wytłumaczyć ludziom, że nie znajdują się w centrum wszechświata? Że wybór to rzecz elastyczna, zależna od nas i od naszych potrzeb, a nie przymus? Że jak się czegoś nie lubi, to się po prostu unika, a nie krzyczy, że trzeba to zlikwidować? 

Prosty przykład. Widzisz bezdomnego. Siedzi pod jakimś popularnym marketem i prosi cię, żeby dał mu pieniądze na chleb. Masz wybór. Albo mu podarujesz kilka drobniaków, albo przejdziesz żwawym krokiem, żeby jego słowa nawet cię nie dotknęły. Jeżeli mu coś ofiarujesz, jesteś OK - bezinteresowna pomoc powinna być czymś oczywistym, więc nie czyni cię to bohaterem na skalę światową, ale ewidentnie zrobiłeś coś, po czym nie powinieneś mieć wyrzutów sumienia. Oczywiście, w oczach tego człowieka jesteś wielki, bo mu pomogłeś. Nie wrzuciłeś? Twoja sprawa. Ale chyba nie krzyczysz do innych klientów sklepu bądź przechodniów, żeby zabrali stąd tego bezdomnego, pijaka, brudasa - prawda? Bo w końcu jest ci to obojętne, czy on tam siedzi, czy śpi na ławce, czy cokolwiek. Niech sobie będzie, bo ty i tak idziesz zrobić zakupy, a potem wracasz do domu. 

XXI wiek, a ludzie nadal mają problem z tolerancją. Trochę mnie to boli. 

- A. 



Pan Andrzej chyba myśli podobnie. Psingwiny, łączmy się i razem ocalmy krówki przed laktozofobami! 

#wybórnieprzymus

Komentarze

Popularne posty